Przejdź do głównej zawartości

Rotan 4

 lupki, oparta na poreczy. Po prawej jego stronie siedzial stary Zygfryd de Lowe z Insburka, nieublagany wrog polskiego plemienia w ogole, a Juranda ze Spychowa w szczegolnosci; po lewej mlodsi bracia Gotfryd i Rotgier. Danveld zaprosil ich umyslnie, aby patrzyli na jego tryumf nad groźnym wrogiem, a zarazem nacieszyli sie owocami zdrady, ktora na wspolke uknuli i do ktorej wykonania dopomogli. Siedzieli wiec teraz wygodnie, przybrani w miekkie, z ciemnego sukna szaty, z lekkimi mieczami przy boku - radosni, pewni siebie, spogladajac na Juranda z pycha i z taka niezmierna pogarda, ktora mieli zawsze w sercach dla slabszych i zwycieżonych. Dlugi czas trwalo milczenie, albowiem pragneli sie nasycic widokiem meża, ktorego przedtem po prostu sie bali, a ktory teraz stal przed nimi ze spuszczona na piersi glowa, przybrany w zgrzebny wor pokutniczy, z powrozem u szyi, na ktorym wisiala pochwa miesza. Chcieli też widocznie, by jak najwieksza liczba ludzi widziala jego upokorzenie, gdyż przez boczne drzwi, prowadzace do innych izb, wchodzil, kto chcial, i sala zapelnila sie niemal do polowy zbrojnymi meżami. Wszyscy patrzyli z niezmierna ciekawoscia na Juranda rozmawiajac glosno i czyniac nad nim uwagi. On zas widzac ich nabral wlasnie otuchy, albowiem myslal w duszy: „Gdyby Danveld nie chcial dotrzymac tego, co obiecywal, nie wzywalby tylu swiadkow". Tymczasem Danveld skinal reka i uciszyl rozmowy, po czym dal znak jednemu z giermkow, ow zas zbliżyl sie do Juranda i chwyciwszy dlonia za powroz otaczajacy jego szyje przyciagnal go o kilka krokow bliżej do stolu. A Danveld spojrzal z tryumfem po obecnych i rzekl: -Patrzcie, jako moc Zakonu zwycieża zlosc i pyche. -Daj tak Bog zawsze! - odpowiedzieli obecni. Nastala znow chwila milczenia, po ktorej Danveld zwrocil sie do jenca: -Kasales Zakon jako pies zapieniony, przeto Bog sprawil, że jako pies stoisz przed nami, z powrozem na szyi, wygladajac laski i zmilowania. -Nie rownaj mnie z psem, komturze - odrzekl Jurand - bo czci ujmujesz tym, ktorzy potykali sie ze mna i z mojej reki polegli. Na te slowa szmer powstal miedzy zbrojnymi Niemcami: nie wiadomo bylo, czy rozgniewala ich smialosc odpowiedzi, czy uderzyla jej slusznosc. Lecz komtur nie byl rad z takiego obrotu rozmowy, wiec rzekl: -Patrzcie, oto tu jeszcze pluje nam w oczy hardoscia i pycha! A Jurand wyciagnal w gore dlonie jak czlowiek, ktory niebiosa wzywa na swiadki, i odrzekl kiwajac glowa: 6 -Bog widzi, że moja hardosc zostala za brama tutejsza. Bog widzi i bedzie sadzil, czy hanbiac moj stan rycerski nie pohanbiliscie sie i sami. Jedna jest czesc rycerska, ktora każdy, kto opasan, szanowac winien.Danveld zmarszczyl brwi, ale w tej chwili blazen zamkowy poczal brzakac lancuchem, na ktorym trzymal niedźwiadka, i wolal: -Kazanie! kazanie! przyjechal kaznodzieja z Mazowsza! Sluchajcie! Kazanie! Po czym zwrocil sie do Danvelda: -Panie! - rzekl - graf Rosenheim, gdy go dzwonnik za wczesnie na kazanie dzwonieniem rozbudzil, kazal mu zjesc sznur dzwonniczy od wezla do wezla; ma i ow kaznodzieja powroz na szyi - każcie mu go zjesc, nim kazania dokonczy. I to rzeklszy poczal patrzec na komtura nieco niespokojnie, nie byl bowiem pewien, czy ow rozesmieje sie, czy każe go za niewczesne odezwanie sie wysmagac. Lecz bracia zakonni, gladcy, ukladni, a nawet i pokorni, gdy nie poczuwali sie w sile, nie znali natomiast żadnej miary wobec zwycieżonych; wiec Danveld nie tylko skinal glowa skomorochowi na znak, że na uragowisko pozwala, lecz i sam wybuchnal grubianstwem tak nieslychanym, że na twarzach kilku mlodszych giermkow odbilo sie zdumienie. -Nie narzekaj, żec pohanbiono - rzekl - bo chocbym cie psiarczykiem uczynil, lepszy psiarczyk zakonny niż wasz rycerz! A osmielony blazen poczal krzyczec: -Przynies zgrzeblo, wyczesz mi niedźwiedzia, a on ci wzajem kudly lapa wyczesze! Na to tu i owdzie ozwaly sie miechy, jakis glos zawolal spoza plecow braci zakonnych: -Latem bedziesz trzcine na jeziorze kosil! -I raki na scierwo lowil! - zawolal inny. Trzeci zas dodal: -A teraz pocznij wrony od wisielcow odganiac! Nie zbrakniec tu roboty. Tak to oni szydzili ze strasznego im niegdys Juranda. Powoli wesolosc ogarnela zgromadzenie. Niektorzy wyszedlszy zza stolu poczeli zbliżac sie do jenca, opatrywac go z bliska i mowic: „Toc jest ow dzik ze Spychowa, ktoremu nasz komtur kly powybijal; piane pewnie ma w pysku; rad by kogo cial, ale nie może!" Danveld i inni bracia zakonni, ktorzy chcieli z poczatku dac posluchaniu jakis uroczysty pozor sadu, widzac, że rzecz obrocila sie inaczej, popodnosili sie także z law i pomieszali sie z tymi, ktorzy zbliżyli sie ku Jurandowi. Nie byl wprawdzie z tego rad stary Zygfryd z Insburka, ale sam komtur mu rzekl: „Rozmarszczcie sie, bedzie jeszcze wieksza uciecha!" I poczeli także ogladac Juranda, gdyż to byla sposobnosc rzadka, albowiem ktory z rycerzy lub knechtow widzial go przedtem tak blisko, ten zwykle zamykal oczy potem na wieki. Wiec niektorzy mowili także: „Pleczysty jest, chociaż ma kożuch pod worem, można by go grochowinami owinac i po jarmarkach prowadzac,,," Inni zas jeli wolac o piwo, aby dzien stal im sie jeszcze weselszy. Jakoż po chwili zadzwonily kopiaste dzbance, a ciemna sala wypelnila sie zapachem spadajacej spod pokryw piany. Rozweselony komtur rzekl: „Tak wlasnie dobrze, niech nie pomysli, że jego pohanbienie wielka rzecz!" Wiec znowu zbliżali sie do niego i tracajac go pod brode konwiami mowili: „Rad bys pil, mazurski ryju!" - a niektorzy ulewajac na dlonie chlustali mu w oczy

Komentarze

  1. Your passion can clearly be seen by the amazing content you have written. Got so much inspiration from it and, I am looking forward to more blogs post from you of the same kind. Continue the good work, please. careers at GT bank

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bashir 77

  , on zas stal miedzy nimi, zahukany, zelżony, aż wreszcie ruszyl ku staremu Zygfrydowi i widocznie czujac, że nie wytrzyma już dlugo, poczal krzyczec tak glosno, aby zagluszyc gwar panujacy w sali: -Na meke Zbawiciela i duszne zbawienie, oddajcie mi dziecko, jakoscie obiecali! I chcial chwycic prawa dlon starego komtura, lecz ow odsunal sie szybko i rzekl: -Z dala, niewolniku! czego chcesz? -Wypuscilem z jenstwa Bergowa i przyszedlem sam, boscie obiecali, że za to oddacie mi dziecko, ktore sie tu znajduje. -Kto ci obiecywal? - spytal Danveld. -W sumieniu i wierze ty, komturze! 7 -Swiadkow nie znajdziesz, ale za nic swiadkowie, gdy chodzi o czesc i slowo.-Na twoja czesc! na czesc Zakonu! - zawolal Jurand. -Tedy corka bedzie ci oddana! - odpowiedzial Danveld. Po czym zwrocil sie do obecnych i rzekl: -Wszystko, co go tu spotkalo - niewinna to igraszka, nie w miare jego wystepkow i zbrodni. Ale żesmy przyrzekli wrocic mu corke, jesli sie stawi i upokorzy przed nami, tedy wiedzcie, że slo